Słabnący funt, silniejsze złoto i „umiarkowanie niekorzystna” sytuacja złotego.

Funt coraz słabszy, złoto wciąż drożeje, a ogólna sytuacja na rynkach walutowych jest umiarkowanie niekorzystna dla złotego. Mimo to, raczej nie powinniśmy obawiać się dalszego obniżania ratingu Polski. Takie doniesienia płyną ze świata finansów w poniedziałek, 11 lipca.

Funt jest najsłabszy od 31 lat. Tak niskiego poziomu (1,27955 za dolara, w środę 6 lipca) kurs funta do dolara nie notował od roku 1985. Słabość brytyjskiej waluty uwarunkowana jest oczywiście niepewnością, którą wywołały wyniki referendum w sprawie Brexitu. Inwestorzy wycofują pieniądze z funduszy nieruchomości. Doprowadziło to wręcz do zawieszenia wypłat z trzech znaczących funduszy: Property Trust, Standard Life Investments i Avivy. Brak dostępu do środków zainwestowanych w dużych funduszach cieszących się renomą to sytuacja nadzwyczajna.

Jeśli chodzi zaś o Polskę, to tutaj także można odczuć zawirowania brytyjskiego rynku finansowego. Przed godziną 11.00 tabele kursów wymiany walut pokazywały, że za funta trzeba zapłacić 5,15365, a w ostatnich dniach były nawet takie momenty, w których zniżkował do 5,1370, czyli do poziomu najniższego do dwóch lat. W porównaniu do grudnia ubiegłego roku, gdy funt kosztował ponad sześć złotych, różnica jest naprawdę znacząca.

Eksperci mówią, że obecny układ rynkowy w stosunku do złotego można określić jako umiarkowanie niekorzystny. Takie wnioski można również wyciągnąć po pierwszym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej z nowym przewodniczącym, prezesem NBP Adamem Glapińskim. W komunikacie po spotkaniu nie znajdujemy niczego zaskakującego. Stopa referencyjna pozostała na dotychczasowym poziomie 1,5 proc. Zdaniem Rady, globalnej koniunkturze zagraża wyjście Wielkiej Brytanii z UE, co z kolei stanowi źródło niepewności dla rodzimego rynku. Niestabilność w sytuacji polskiej gospodarki dostrzega także Narodowy Bank Polski, który obniżył prognozy dla krajowego wzrostu. Zgodnie z nimi roczny wzrost gospodarczy ma wynieść od 2,6 do 3,8 proc. (z 50-procentowym prawdopodobieństwem), podczas gdy jeszcze w marcu zakładano 3,0-4,5 proc.

Rozpatrując sprawę w szerszym kontekście, obecny układ rynkowy nie jest sprzyjający dla złotego i innych walut rynków wschodzących, ale w umiarkowany sposób. Indeksy i kontrakty po niedawnych spadkach znowu rosną. Wartość niemieckiego DAX odrobiła część start spowodowanych ogłoszeniem wyników referendum a amerykańskie główne indeksy zaliczają historyczne maksima. To pokazuje duży apetyt na ryzyko i pozytywny sentyment. Jeżeli taka sytuacja się utrzyma może skorzystać na tym nasza złotówka. Jednak po stronie zagrożeń dla takiego scenariusza należy umieścić skutki ekonomiczne wyjścia Wielkie Brytanii w dłuższej perspektywie a to obecnie jest prawie niemożliwe do oszacowania. Na dobry sentyment, panujący obecnie na rynkach, może mieć duży wpływ rozpoczynające się w tym tygodniu prezentacje wyników amerykańskich spółek za II kwartał. Słabe publikacje mogą szybko przechylić nastroje inwestorów na niedźwiedzią stronę.

Pod koniec tygodnia poznamy ocenę naszego kraju ostatniej z trzech największych agencji ratingowych Fitch.. W swojej ostatniej ocenie agencja utrzymała rating na tym samym poziomie, jednak zastrzegła, że sytuacja w najbliższym czasie może ulec zmianie. Wszystko zależy od deficytu budżetowego Polski. W ocenie ekspertów agencje ratingowe nie będą teraz decydować się na poważniejsze ruchy, zwłaszcza, że mimo wiadomych zawirowań, sytuacja gospodarcza Polski jest nadal pozytywna.

Mimo to, że umacnia się kurs dolara, nie słabnie też złoto. 6 lipca jego kurs osiągnął najwyższy od ponad dwóch lat poziom. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca żółty kruszec zyskał niemal 10 proc. Licząc od początku roku złoto podrożało już o 29 proc. Świadczy to o rosnącym zapotrzebowaniu na bezpieczne aktywa. Jest to dość zaskakujące przy jednoczesnych wzrostach na głównych parkietach akcyjnych.