FED zaskoczył. Dolar zwyżkuje.

Nawet 4,28 zł kosztował dolar podczas czwartkowej sesji i osiągał tym samym notowania najwyższe od lutego 2002. Notowania wystrzeliły pod wpływem środowej zapowiedzi amerykańskiego banku centralnego co do większej liczby podwyżek stóp procentowych niż zakładano wcześniej. Eksperci twierdzą, że kurs euro i dolara w przyszłym roku mogą się zrównać.

Co więcej, jastrzębie stanowisko FED prawdopodobnie przełoży się na dalsze umacnianie się dolara. Para dolar/złoty może wzrosnąć nawet do poziomu 4,40-4,50 zł. Czwartkowe zwyżki do poziomu 4,28 zł za dolara oraz notowania euro/dolar ponad ważnymi poziomami wsparcia (nieco poniżej 1,05) już teraz pozwalają na taką prognozę. W czwartek około godziny 18.30 za dolara trzeba było zapłacić 4,27 zł. Euro kosztowało 4,43 zł, frank szwajcarski 4,13 zł, natomiast funt brytyjski 5,29 zł.

Złotówka pozostaje bardziej stabilna wobec euro, chociaż można było dostrzec jego osłabienie. To konsekwencja zwiększenia stóp procentowych, bo wyższe stopy pociągają za sobą odpływ kapitału z rynków wschodzących. Inne waluty regionu nie odstawały więc szczególnie od złotego.

FED zasygnalizował w czwartek możliwość trzech przyszłorocznych podwyżek stóp procentowych w USA. Dotąd rynki spodziewały się najwyżej dwóch. Skąd taka decyzja banku centralnego USA? Prawdopodobnie jest to wynik ekspansywnie zapowiadającej się polityki nowego prezydenta Donalda Trumpa. Obniżki podatków czy zwiększenie wydatków na rozwój spowodują przyspieszenie gospodarki, co trzeba będzie zrównoważyć wyższym oprocentowaniem w bankach. Zgodnie ze scenariuszem ustalonym w środę główna stawka stóp sięgnie 2 procent.

Ja się to przekłada na życie Amerykanów i reszty świata? Firmom w Stanach na pewno utrudni to pozyskanie środków na inwestycje, osoby fizyczne będą musiały przygotować się na droższe kredyty. W Polsce stracą m.in. importerzy, bo towary sprowadzane zza granicy będą po prostu droższe. A odczują to oczywiście także pojedynczy konsumenci.