Złoty zyskuje na globalnej poprawie nastrojów. Na długo?

Złoty nareszcie ma się lepiej. Zyskuje dzięki temu, że na światowych rynkach finansowych znacznie poprawiły się nastroje, a bardziej ryzykowne aktywa nareszcie notują zwiększony popyt. Zdaniem niektórych analityków polska waluta ma otwartą drogę do osiągnięcia pułapu 4,30 zł za euro. Są jednak pewne warunki i potencjalne ograniczenia.

Dobra sytuacja złotówki jest efektem dobrych danych rodzimej gospodarki. Rośnie np. wskaźnik PMI, który pokazuje, jakie są nastroje w przemyśle. Nie bez znaczenia jest także sytuacja w USA, czyli osłabienie dolara po przemówieniu inauguracyjnym Donalda Trumpa. Spodziewano się konkretnych i mocnych zapowiedzi strategii gospodarczej, które jednak takie nie były.

Kurs euro/złoty wynosi aktualnie 4,34 i jest to poziom podobny do tego sprzed listopadowego finału kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych. 4,30 zł za euro jest możliwe, ale tendencja przynajmniej poniżej 4,35 zł musi utrzymać się dłużej. Jeśli obecna sytuacja jest tylko jednorazowa, to zejście niżej nie będzie już takie proste.

Wiele zależy od piątkowych danych z USA za czwarty kwartał oraz prób wyceny marcowej podwyżki stóp procentowych. Oba czynniki będą miały wpływ na notowania dolara. Na rzecz dolara może podziałać tzw. ustawa BTA, która miałaby wprowadzić dodatkowe opłaty graniczne. A silny dolar osłabi złotego wobec euro.

Tak czy inaczej, złoty pozostaje dziś najsilniejszą walutą regionu. Za jego wzrostem idzie bowiem także poprawa sytuacji na warszawskiej giełdzie. Słychać głosy, że jeśli na świecie utrzymają się pozytywne nastroje, to siła polskiej waluty się utrzyma. Przeciwnicy tego stanowiska twierdzą natomiast, że zachowań na giełdzie nie należy łączyć z sytuacją złotówki. W końcu kupujący nie zawsze są inwestorami z zagranicy… Szerszy ogląd walut rynków wschodzących pozwala dostrzec, że ich zyski są naprawdę umiarkowane, a zasady dyktuje oczywiście dolar.